Kable, kabelki czyli prąd
Dziś patrząc na bloga zobaczyłem, że ominąłem etap prądu.
Na początku zastanawiałem się czy dam radę, ale po dwóch rozmowach ze znajomym elektrykiem padła decyzja - robię sam. Znajomy rozpisał mi obwody jak sobie rozprowadzić i podzielić, oraz obiecał pomoc przy szafce, więc byłem spokojny, że same kable dam radę sam porozkładać.
O ile kable poszły raz dwa to potem z wkładaniem ich do peszli (chciałem je upchnąć, żeby potem jak najmniej przeszkadzały przy rozkładaniu steropianu) szło jak po grudzie... Katorga, ale udało się wszystko wprowadzić. Ściany bruzdowałem - z racji braku bruzdownicy posłużyłem się kątówką i o dziwo szło to bardzo sprawnie poza bruzdami w wieńcu ;) co ja wtedy "pojadłem" pyłu i ile go było w oczach to moje, bo same okulary to za mało :)
Poniżej zdjęcie przewodów, które są doprowadzone do szafki (teraz szafka już jest gotowa) trochę tego wyszło :P Zostawiłem sobie dwie rurki wyprowadzone z szafki na poddasze, żeby ewentualnie w przyszłości można było coś jeszcze podłączyć nie kując pół ściany - polecam tak zrobić jeśli macie taką możliwość, bo nawet elektryk uznał, że to dobry pomysł.